- Dziecko Chińczyk i dziecko Japończyk to się niczym od siebie w ogóle nie różnią. No, tylko nazwą, zasadniczo - "Chińczyk" i "Japończyk". - No, chyba tylko jak Chińczyk jest chłopiec a Japończyk dziewczynka, to się różnią od siebie - pcią. To wtedy już tak jak u ludzi...
"Ja cię pamiętam od szczeniaka z ulicy Bednarskiej!" - krzyczał Mieczysław Czechowicz do Wiesława Michnikowskiego w filmie Henryka Kluby z 1969 roku Szkice warszawskie. Kreowany przezeń mechanik Henio nie posiadał się z oburzenia słysząc propozycję współudziału w przeszmuglowaniu skradzionej szabli z kolumny Zygmunta. Wobec tak zdecydowanej postawy, sprawca zuchwałej kradzieży, drobny złodziejaszek Mietek w końcu uległ i zwrócił pałasz. Być może ruszyło go sumienie, może odezwał się zagłuszany wcześniej przez garść judaszowych dolarów honor warszawiaka, a może po prostu wiedział, że po tak haniebnym czynie nie byłoby dla niego życia w Warszawie, a już na pewno nie na Bednarskiej.
Włodar, Nędza, Władeczek, Wąski, Pułkownik... - Piotr Włodarczyk dorobił się wielu pseudonimów, bo też postać to niewątpliwie nietuzinkowa. Niejednokrotnie wprowadzał fanów z ulicy Łazienkowskiej w stan euforii, jak choćby w pamiętnym, wygranym 5:1 meczu z krakowską Wisłą w maju 2005, w którym trzykrotnie pokonywał bramkarza nowokreowanych mistrzów Polski. Znacznie częściej jednak swoją nieskutecznością doprowadzał kibiców do stanów przedzawałowych i wyrywania włosów z głowy, a jego wyjątkowy talent do marnowania najdogodniejszych nawet sytuacji strzeleckich przeszedł wręcz do legendy. Pomimo tego był powszechnie lubiany ze względu na swoją pogodną i prostoduszną naturę, w której próżno by szukać gwiazdorskich manier. Kiedy klubowy spiker w chwili ekstatycznej radości okrzyknął go "geniuszem futbolu", Władeczek z właściwą sobie skromnością skomentował to w wywiadzie dla Trybuny: "Trochę przesadził... Niewiele, ale trochę." Dlatego też, nawet jeśli owacje, jakimi nieraz żegnali go bywalcy Stadionu Wojska Polskiego, podszyte były często szyderstwem, to jednak w tym szyderstwie pobrzmiewała zawsze nutka pobłażliwej sympatii...