skip to main |
skip to sidebar
...juesej

Restauracja U Aktorów, czyli legendarny SPATiF - dziś knajpa jakich wiele, kiedyś miejsce wyjątkowe na gastronomiczno-towarzyskiej mapie stolicy, prawdziwa mekka warszawskiej bohemy. Tu swoje stoliki mieli Antoni Słonimski czy Stanisław Dygat, tu Marek Piwowski wraz z Januszem Głowackim i Zdzisławem Maklakiewiczem wymyślali rozmowę o filmie polskim z Rejsu, tu pijackie burdy wszczynał Marek Hłasko. Dla zwykłego śmiertelnika - o ile nie mógł liczyć na protekcję jednego ze stałych bywalców - podwoje lokalu były praktycznie nieosiągalne. Pomimo tego, po godzinie 23, kiedy po wieczornych przedstawieniach zjeżdżali się aktorzy ze wszystkich warszawskich teatrów, wnętrze szczelnie się wypełniało a jego wrót strzegł, niczym Cerber, szatniarz pan Franio - człowiek-instytucja, u którego zaufani goście mogli pożyczyć pieniądze, dokonać wymiany obcej waluty lub zaopatrzyć się w towary deficytowe.
- Flagi trzeba powiesić.- Panie sierżancie, ja zawsze w to robotnicze święto to już tam nie ma...- Nie o to chodzi.- Ta.- Drugiego to jeszcze mogą sobie wieczorem prawda wisieć, ale żeby mi trzeciego to żadna nie wisiała. Rozumiemy się?


Bazarek przy Hali Marymonckiej chwile swej największej świetności przeżywał w pierwszej połowie lat 90-tych ubiegłego stulecia, kiedy kłębiący się wielobarwny tłum łapczywie pochłaniał wzrokiem rozłożone na polowych łóżkach lub wprost na ziemi towary, polując na okazję. Wśród sprzedających dominowali przybysze z bliższych i dalszych zakątków byłego ZSRR, prezentujący produkty rodzimego przemysłu: zegarki, radioodbiorniki, latarki, noże. Dla młodych chłopców, do których i ja wówczas się zaliczałem, szczególną atrakcję stanowiły metalowe czołgi, działa samobieżne i wozy opancerzone, będące cennym uzupełnieniem miniaturowych armii. Najbardziej dziwacznym zakupem, jakiego udało mi się tu dokonać była jednak gumowa figurka Saddama Husajna...Dziś opuszczone stragany straszą odrapaną farbą, zaś nieliczni pozostali kupcy trwają na swoich posterunkach w blaszanych pawilonach, wspominając czasy, kiedy mieszanina mniej czy bardziej obco brzmiących języków i mozaika egzotycznych towarów tworzyły atmosferę wielokulturowego tygla...